12 rzeczy, które trzyma Cię w miejscu i nie pozwala działać.
Są w życiu takie rzeczy, które sprawiają, że zamiast się rozwijać tkwimy w miejscu i czekamy. Na co tak właściwie? Na inspirację, na energię, na to żeby nam się chciało, na zgodę innych… Największą przeszkodą jesteśmy my sami, bo bardzo często to właśnie my stwarzamy tych 12 pretekstów marnujących nasz czas i trzymających w miejscu. Które z nich są wciąż obecne w Twoim życiu? Zauważ je, usuń i zacznij realizować swoje marzenia.
1. Brak priorytetów.
Chcesz zrobić wszystko na raz. Uważasz, że dasz radę i czym więcej na siebie weźmiesz tym lepiej, bo udowadniasz sobie samej jak bardzo jesteś skuteczna. Tylko, że ilość nieczęsto idzie w parze z jakością. Brak wyboru tego, co jest dla nas ważne sprawia, że często zbaczamy z obranej ścieżki, bo nie wiemy, gdzie tak naprawdę chcemy dojść. Cofamy się, marnujemy energię i wiarę w przedsięwzięcie, zajmujemy się innymi rzeczami, rezygnujemy. Ustal rzeczy ważne a następnie buduj wokół nich swoje działania.
Zamiast tracić energię na to, czego nie potrzebujesz by mieć wrażenie, że coś robisz spróbuj odkryć swoje priorytety i to wokół nich wyznaczaj swoje cele. Jeśli będziesz wiedzieć, do czego dążysz będziesz też wiedzieć, co wyeliminować i na co nie tracić energii.
2. Czekanie na inspirację.
Gdybym miała zaczekać na natchnienie pewnie wciąż czekałabym z założeniem bloga. Kiedyś łapałam się na tym, że kupowałam kredki albo farby z myślą, że jak będę miała ochotę malować to od razu po nie sięgnę. Po czym odkrywałam, że leżą na dnie szafy nietknięte od 6 miesięcy. Więc przestałam czekać na inspirację. Już nie siedzę i nie wpatruję w okno, otwieram swoją stronę i klikam guzik „nowy wpis” – jeszcze mi się nie zdarzyło długo siedzieć bezczynnie.
Co ciekawe (może też tak macie;-)?) występuje u mnie zjawisko odwrotne: momenty pełne inspiracji. Nauczyłam się już z tym radzić, chociaż początkowo mnóstwo takich chwil traciłam. Jadę autobusem, przeglądam artykuły w necie, czytam książkę i nagle pojawia się myśl: „zrobić to”, „napisać o tym”. W takiej sytuacji od razu notuję tą myśl. Od razu – bo wiele razy łudząc się, że zapamiętam nie przerywałam wykonywanej czynności, a kiedy później chciałam zapisać pomysł nie byłam w stanie go odtworzyć.
3. Robienie wszystkiego samemu.
Mam nadzieję, że nikogo nie urażę tymi słowami, ale mam wrażenie, że to syndrom nie tylko matki-Polki, ale każdej kobiety… Proszenie kogoś o pomoc jest trudne, bo nie jesteśmy tego nauczone. A biorąc zbyt wiele na siebie zaharowujemy się niemiłosiernie i brakuje nam czasu na wszystko, nie mówiąc o tym, ile złości wylewamy później na nic nie podejrzewających partnerów. I jeszcze te żale, że on „powinien się domyślić”.
Nie było to łatwe, ale nauczyłam się zlecać zadania. Moja neuroza na punkcie dopilnowania wszystkiego dodatkowo mnie ograniczała, ale do dłuższego czasu nie mam już problemu z tym, by komuś coś wyznaczyć – w pracy czy w domu. Jeśli widzę naczynia do zmycia to najpierw zastanawiam się czy mam na to czas. Jeśli nie – przypominam o nich Mężowi. Tak samo w pracy, jestem jedną z 4 osób wykonujących określone zadania – jeśli mam ich za dużo, to proszę o zrobienie czegoś przez mojego współpracownika, który akurat ma mniej obowiązków. Nie dokładam sobie roboty, bo cenię swój czas, wiem jak dużo rzeczy robię i nie mam najmniejszych wyrzutów sumienia, tylko dlatego, że ktoś inny wyrzucił śmieci.
4. Martwienie się tym, co ludzie powiedzą.
W swoim najbliższym otoczeniu mam kilka takich osób, które budują swoje życie wokół myśli innych ludzi – tego, co oni powiedzą. Najśmieszniejsze jest to, że ci ludzie wcale nie „powiedzą” – a więc czynność, której się obawiają nigdy nie ma miejsca. Przecież nawet jeśli ktoś nas „obgaduje” to jakie jest prawdopodobieństwo, że to do nas dotrze? Praktycznie zerowe. Ten strach jest w ogóle nieuzasadniony. Najwięcej ironii tkwi w tym, że ludzie, których „gadania” najbardziej się boimy to ci, których najbardziej nie lubimy i z których zdaniem nie powinniśmy się w ogóle liczyć.
5. Życie zgodnie z cudzymi oczekiwaniami.
W tym wypadku nie tylko ma dla nas znaczenie co ludzie powiedzą, ale jest to wręcz wyznacznikiem naszego życia, bo pozwalamy by ktoś inny planował za nas nasze życie. Wiem, że starsze pokolenie ma często odmienną od naszej wizję nas samych – w ich odczuciu „wiedząc”, co jest dla nas najlepsze pozwalają sobie na zasypywanie nas absurdalnymi radami: co powinniśmy zrobić, jak żyć, gdzie pracować, jak się odżywiać. Radami często nieprzystosowanymi do otaczającej nas rzeczywistości i naszych pragnień.
Pomysł mogą mieć i jeśli im na to pozwolimy mogą również doradzać. Pierwszy problem pojawia się w momencie, gdy te oczekiwania stoją w sprzeczności z nami samymi i wyznawanymi przez nas wartościami. Drugi jest taki, że za jednym życzeniem stoi kolejne, a za nim następne – one się nigdy nie kończą. Jeśli przystaniesz na któreś raz, czemu później nie miałbyś spełnić wszystkich? Pamiętaj, że realizując cudze oczekiwania dajesz innym pozwolenie na kontrolowanie swojego życia, a roszczeń będzie przybywać zamiast ubywać.
6. Próba uszczęśliwiania innych.
Każdy odpowiada wyłącznie za swoje szczęście. Uszczęśliwiając innych na siłę często nic nie zdziałasz. Nie wiesz, co tak naprawdę siedzi w głębi duszy tej drugiej osoby i czego ona pragnie. Tylko wydaje ci się, że wiesz. To cel, którego możesz nigdy nie osiągnąć.
7. Strach.
W chwilach, kiedy się czegoś boję – a jest ich niewiele – uwielbiam zadawać sobie jedno pytanie. „I co z tego?” Okazuje się, że w jego obliczu wiele przerażających rzeczy traci na sile. Bo co z tego, że mnie wyśmieją? Co z tego, że mnie skrytykują? Co z tego, że powiedzą, że jestem okropna? Najczęściej w tych pytaniach pada jedna i ta sama odpowiedź: nic. Bo tak naprawdę to nie ma znaczenia.
Znam osoby, które strach paraliżuje. Na mnie działa motywująco. Zawsze bardziej się martwię, kiedy się nie boję, bo wiem, że mogę coś przeoczyć. Strach wyostrza moje zmysły i sprawia, że trzeźwo myślę. Warto obrócić go na swoją korzyść. Natomiast strach przed czymś konkretnym, przed podjęciem działania praktycznie mi się nie zdarza, ale znam dużo osób, które nie robią czegoś w obawie przed porażką. Szkoda, że nie widzą, że ponoszą ją nic nie robiąc…
8. Narzekanie.
Znamy przypadki takich osób – dużo mówią, mało robią. „Nie mów mi o swoich planach – pokaż efekty” mówi słynne przysłowie. Mnóstwo osób znajduje wymówki tłumaczące czemu do tej pory nie zrealizowało swoich marzeń. Lubimy narzekać i szukać winy w innych. To nie moja wina, że zarabiam mało – urodziłem się w złej rodzinie, nie dostałem pieniędzy na start, zawsze miałem pod górkę i nikt mi nie pokazał jak dojść na szczyt. Zawsze „ktoś”, zawsze „coś” jest winne, zły czas, złe okoliczności i akurat ta osoba „obrywa”, chociaż chcę dobrze. Wystarczy się wsłuchać w rozmowy wokół, by zorientować się kto jest „ofiarą losu” i nie próbuje nic z tym robić.
Trzeba brać odpowiedzialność za swoje życie i decyzje. Jeśli tego jeszcze nie osiągnąłeś to tylko dlatego, że nie chcesz. Koniec. Kropka. Niezależnie od tego jak ciężka jest droga prowadząca do tego celu życie udowadnia, że są osoby, którym się udaje. Ale nie osiągają tego narzekaniem.
9. Przerywanie zadania w trakcie.
Jako nastolatka cierpiałam na słomiany zapał. Podejmowałam nową aktywność i rzucałam ją po miesiącu a później było mi szkoda, że się nie udało. Ale jak miało się udać po miesiącu? To nielogiczne. Pewnych rzeczy nie uda się osiągnąć w tak krótkiej chwili – wymagają więcej czasu i cierpliwości. Wtedy nie zdążyłam dojść do połowy wyznaczonego sobie zadania a już rzucałam je w kąt. Wciąż obserwuję to wokół siebie. Ludzie zaczynający kurs i porzucający go, gdy zaczyna się od nich więcej wymagać. Chcą się uczyć języków, ale nie gdy trzeba poświęcić na to więcej czasu. Chcą się nauczyć rysować, ale po dwóch tygodniach tracą zainteresowanie. Nawet nie wiedzą czy są w czymś dobrzy a rezygnują, gdy pojawiają się pierwsze przeszkody.
Jeśli się poddasz nie zobaczysz jak wiele potrafisz i jak daleko możesz dojść. Wygrani to ci, którzy walczą do końca i nigdy się nie poddają. Dlatego zamiast rzucać wszystko w trakcie, w przypływie gorszego nastroju, w chwili zwątpienia, daj sobie więcej czasu. I niech to będzie realny czas: nie oczekuj, że nauczysz się norweskiego w tydzień albo, że będziesz profesjonalnie posługiwać się światłocieniem po 2 lekcjach. Jeśli jesteś zmęczony – odpocznij, ale nie porzucaj, dopóki nie będziesz tego absolutnie pewien.
10. Porównywanie.
Czy to w ogóle ma sens? Jak można porównywać dwie całkowicie inne osoby, posiadające różne umiejętności, różne cechy fizyczne i charakterologiczne? Osoby wychowane w innych warunkach, innych kulturach, o odmiennych wartościach i różnych doświadczeniach. A jednak to robimy. Patrzymy, oceniamy i jesteśmy krytyczni wobec siebie. Nie realizujemy swoich celów, bo zakładamy, że ktoś inny zrobił to lepiej, ma fajniejszego bloga, pisze ciekawiej i wrzuca ładniejsze zdjęcia. Wszystko robi bardziej i lepiej.
Zajęcia z psychologii nauczyły mnie w tej kwestii jednej ważnej rzeczy – od nas zależy z kim będziemy się porównywać. Jeśli będziemy chcieli się zdołować, to będziemy porównywać się z lepszymi. I doskonale wiemy, że nie mamy szans im dorównać, bo specjalnie takie osoby wybieramy. A jeśli będziemy chcieli poczuć się lepiej wybierzemy kogoś, komu się nie powodzi żeby wypaść dobrze na jego tle. Okrutne, ale prawdziwe. Najlepszym rozwiązaniem jest przestać całkowicie. Porównywanie to subiektywna ocena, która nic nie wnosi a tylko ogranicza i blokuje.
Jeśli to, co robisz ma sens i kryje za sobą wartość to znajdą się osoby, które to docenią i będą wybierały ciebie niezależnie od tego jak wiele „lepszych” w twoim odczuciu osób znają. Czemu musisz być lepszy od kogoś? Czy nie wystarczy, że z każdym dniem jesteś lepszy od siebie?
11. Powtarzanie tych samych błędów.
Mówi się, że tylko głupiec robi coś dwa razy myśląc, że za drugim razem przyniesie mu to inny rezultat. Jak wiele razy zachowujemy się tak samo mimo, że powtarzaliśmy sobie, że więcej nie dopuścimy do takiej sytuacji? I nie chodzi mi wcale o okazywanie zaufania osobom, które na to nie zasłużyły – chociaż to też się zdarza. Dajemy się wciągnąć w te same schematy – sobie i innym.
Spróbuj dla odmiany zachować się inaczej. Stosuj zasadę ograniczonego zaufania wobec osób, które już nadużyły twojego dobrego serca. I pamiętaj: nie oczekuj, że robiąc w kółko to samo nagle zdarzy się cud i uzyskasz inny rezultat.
12. Perfekcjonizm.
Zrobione jest lepsze od doskonałego czy zaplanowanego. Ile czasu, energii i motywacji tracimy w kółko poprawiając te same zdania? Czy będą przez to lepsze? Najczęściej nie. Prędzej skomplikujemy to, co powinno być proste i lekkie. Zrób, nanieś niewielkie zmiany, zostaw. Nie psuj – nie udoskonalaj. Ile rzeczy stoi w miejscu, bo ciągle jeszcze poprawiasz? Świat nic nie zyska dopóki tego nie skończysz, a nie skończysz jeśli nie odpuścisz.
Tych 12 nawyków obserwuję wokół siebie. Ja już przestałam marnować przez nie czas i ograniczać nimi samą siebie. Jak myślisz, co jeszcze można dodać do tej listy? Czego jeszcze sobie nie uświadamiamy?
Chcesz wiedzieć jakie jeszcze błędy i rozpraszacze hamują Twoją produktywność? Zajrzyj TUTAJ.
Jak żyć zdrowiej? Poznaj aż 15 nawyków. Zajrzyj TUTAJ.