Jak sobie ułatwić podróżowanie z dzieckiem?
Do pierwszej podróży z Olą zabieraliśmy się trochę jak pies do jeża. Gdzie będzie spać? Co będzie jeść? A jak upłynie podróż? A co jeśli…? Setki wątpliwości, które tak naprawdę rozwiązały się przy pierwszej wyprawie. Jak sobie ułatwić podróżowanie z dzieckiem?
Podróżowanie z dzieckiem, czyli przygotuj się… na wszystko?
Pamiętam jak znajomi opowiadali, że przed pierwszą podróżą spakowali wszystko co się dało: masę książeczek, dwie paczki pampersów, bujaczek, najróżniejsze piłeczki, ulubione zabawki (dużo), całą masę lekarstw i… inhalator. To ostatnie mocno mnie zaskoczyło. Komentarz koleżanki? „Nie mogę znieść myśli, że mała dostanie kataru a ja będę musiała szukać apteki”. Pomyślałam wtedy: o matko, to tak ma teraz wyglądać nasze życie? Musimy spakować cały dom do plecaka? A przynajmniej wszystkie rzeczy Oli? MASAKRA.
Okazało się, że z podróżowaniem z dzieckiem jest tak samo jak było: tylko przerw robisz więcej (dla siebie i dla dziecka) i bardziej pilnujesz tego, co jesz. O ile wcześniej można było wydłużyć zwiedzanie wiedząc, że zjemy np. godzinę później teraz musieliśmy dostosować się do potrzeb dziecka. Głodna? Robimy przerwę i nie ma zmiłuj. Jasne też stało się to, że omijało nas nocne życie. Drink przy wieczornym barze? No już niekoniecznie, ale dla nas to żaden problem, bo nigdy nie lubiliśmy takiej formy zwiedzania.
Wskazówki i podpowiedzi. Na co musisz się przygotować podróżując z maluchem?
Zmieni Ci się tempo podróżowania.
Nie ma się co dziwić. Będziesz robić więcej przerw i fizycznie więcej się męczyć dbając o siebie i o dziecko. Drzemki też najprawdopodobniej wydłużą Wam zwiedzanie (chociaż u nas Ola zapadała w drzemkę w trakcie dojazdów i takie 20-30 minutowe podróże w zupełności jej wystarczały). Zasypiała nam dzięki temu o 19.00-tej i mieliśmy cały wieczór dla siebie. Chociaż my również nie szaleliśmy – kładliśmy się spać niedługo po niej, żeby zregenerować siły po całym dniu.
Podróżowanie z dzieckiem i oczekiwania.
Jestem tym typem „zwiedzacza”, co to lubi zobaczyć wszystko a na pewno tyle ile się da :D Ale wraz z dodatkowym pasażerem dotarło do mnie, że nie wszystko muszę zobaczyć. Ograniczyłam swoje oczekiwania do minimum i chociaż z paru rzeczy świadomie zrezygnowałam to jednak to, ile zostało to wciąż było bardzo dużo. Nie lubię plażowania, nudzi mnie leżenie plackiem cały dzień i nie wyobrażam sobie takiej zabawy z dzieckiem. Ruch, zwiedzanie, oglądanie, próbowanie nowych smaków, kontakt z nowymi ludźmi – to wciąż jest i zostaje. Ale warto pojechać gdzieś z myślą, że może nam nie udać się zobaczyć tego, co chcemy i to też będzie ok. Ja bym postawiła na minimum: dojechaliśmy? SUKCES!!! Reszta to piękny bonus :D
Każdy obcy Ci chętnie pomoże jak zobaczy, że jesteś z dzieckiem.
Nie tylko pomoże (nie zliczę ile razy ktoś się o nas zatroszczył bez naszej prośby, tak sam z siebie), ale i zaczepi, zajmie dziecko jak marudne, zagada, pożyczy parasol w razie urwania chmury. Czy to w trakcie podróży, czy w restauracji – zawsze można liczyć na zainteresowanie, życzliwość, wyrozumiałość i pomoc.
Podróżowanie z małym dzieckiem się opłaca! Nie płacisz za malucha praktycznie nic.
Wycieczki, przejazdy, jedzenie – wszystko masz wliczone w cenę dorosłego (mówię tu o wyjazdach zorganizowanych – w przypadku jedzenia bywa różnie. Jadąc na własną rękę troszkę zwiększasz porcje i dopłacasz. Wciąż jednak są to kwoty nieduże). Do 2 roku życia za dziecko płaci się zero! Powyżej tego wieku to koszt 50%. Dlatego finanse nie są argumentem, by rezygnować z podróży. Chyba, że masz starsze dziecko – to wtedy rzeczywiście warto przeliczać, który typ wycieczki Ci się bardziej opłaca.
Awaryjnie: zawsze miej ze sobą zabawkę i smakołyk.
Smakołyk ratuje Cię, kiedy Maluch jest głodny a nie możecie akurat zrobić sobie postoju. Zabawka – wtedy, gdy zaczyna marudzić albo podróż Wam się wydłuża. Natomiast nie ukrywam, że bardzo nie lubię zapychać walizki takimi rzeczami. Na wyjazd zagraniczny wzięliśmy 2 książeczki, 2 grzechotki i 2 zabawki. Okazało się, że połową z nich nie było czasu się bawić – a moje dziecko jest dość absorbujące w trakcie podróży. Co się okazało? Bawić się można wszystkim!!! Siatką foliową udającą balon, kubeczkiem po kawie wystukującym rytm, szeleszczącym papierkiem – dziecku jest wszystko jedno czym się bawi. Ba, takie zabawki są najlepsze. Duża ilość zabawek to naprawdę przezorność rodzica. Nie wiem też kiedy potrzeba ich więcej… Może kiedy siedzisz na plaży cały dzień? Albo podróż jest bardzo długa? Ale nawet wtedy to Ty musisz zająć dziecko i Ty decydujesz co mu dasz do zabawy. Bądź kreatywny;)
Na miejscu kupisz wszystko.
Żyjemy w XXI wieku. Nie wiem gdzie trzeba pojechać żeby nie kupić pampersów (a podejrzewam, że w takie ekstremalne miejsca nie zabiera się dzieci). Znajdziesz je wszędzie, w każdym spożywczaku i to w naprawdę dobrych cenach. Na Kos wzięliśmy w bagaż tylko 10 sztuk (awaryjnie na dzień podróży i jakby dzień później sklepy były zamknięte). Pampersy kupiliśmy na miejscu i przywieźliśmy parę sztuk ze sobą. Zabieranie ich na cały pobyt to wielka strata czasu i miejsca. Zastanów się: co jeszcze można zostawić a co trzeba zabrać ze sobą? Naprawdę wiele rzeczy można odpuścić.
Zamiast szukać kantoru do wymiany walut czy martwienia się o drogi przelicznik przy wypłatach z bankomatu załóż sobie kartę Revolut. Jestem nią zachwycona! Karta przyszła za darmo na adres domowy, dosłownie ułamki sekund trwa zamiana złotych na euro. Załóż sobie kartę Revolut przez ten link a zyskasz 33 zł na koncie na start. (I ja dzięki Tobie również :)) A później udostępnij link żonie/mężowi a oboje dostaniecie kolejne 33 zł.
W miejsca trudno dostępne polecam: chusta albo nosidło.
Podróżowanie z dzieckiem może Cię ograniczać w wyjątkowo ekstremalnych miejscach np. góry (ale też nie każde, bo mnóstwo dziewczyn spaceruje po tych mniej stromych właśnie z dzieckiem w chuście). Marzyłam żeby zejść na dno krateru wulkanu i doskonale wiedziałam, że nie będę mogła zabrać ze sobą wózka. Chusta rozwiązała mój problem. Wszędzie, gdzie podróż wymagała długich spacerów albo trudnych zejść – wiązałam chustę. Moja siostra nosiła swojego synka w nosidle.
W ramach anegdotki: w trakcie naszego wyjazdu często spotykaliśmy parę z chłopcem w wieku Oli. Nie ruszali się z hotelu – bo wózkiem to niewygodnie a na rękach dziecka nie zabiorą. Żadna podróż statkiem nie wchodziła w grę, spacer po plaży z wózkiem – również. Nie zwiedzali wyspy tylko większość dnia spędzali w pokoju albo przy basenie (ale nie za dużo, bo wciąż musieli wokół tego basenu spacerować). Kiedy się rozpadało przesiedzieli cały dzień w pokoju – my zwiedzaliśmy sąsiednią wyspę.
Podróżowanie z dzieckiem: chęci i oczekiwania.
Wiem, że po urodzeniu dziecka bardzo chcemy wrócić do normalności. I niestety, ale nie powiem Ci, że podróżowanie jest prostsze. Jest trudniejsze, jest dużo bardziej męczące, wymaga planowania z wyprzedzeniem (pisałam o tym już tutaj), ale przynosi ogrom satysfakcji. Polecieliśmy z Olą na Kos jak miała 10 miesięcy. Pękaliśmy z dumy, że daliśmy radę. Że świetnie zniosła lot i fantastycznie odnajdowała się poza domem. Jadła chętnie, zaczepiała ludzi z zainteresowaniem, nie marudziła i nie nudziła się. Oczywiście, że nie udało nam się zobaczyć wszystkiego i musieliśmy z paru rzeczy zrezygnować, ale dotarło do nas, że tak już będzie zawsze. I po prostu trzeba się z tym pogodzić i czerpać z wyjazdu, ile się da.
- Chcesz dowiedzieć się jak ogarniamy temat zabawek przy dziecku? Zajrzyj TUTAJ.
- Szukasz prostych przepisów do przygotowania dla dziecka? Zajrzyj TUTAJ. Dodatkowo mam dla Ciebie tygodniową rozpiskę posiłków dla całej rodziny – pobierz ją STĄD.
Dokąd wybrałaś się w swoją pierwszą podróż z dzieckiem? Co Cię w niej zaskoczyło? Co zdziwiło?
Wpis powstał we współpracy z biurem podróży Itaka.