Małe radości na co dzień. Jak sprawić sobie przyjemność?
Mój Mąż w czasie jednej z naszych ostatnich rozmów zadał mi dość proste pytanie: co sprawia mi radość? I w pierwszym momencie wpadłam w panikę. Bo przecież jak słyszysz takie hasło to zaczynasz szukać wspaniałych, oryginalnych, wielkich i ciekawych rzeczy. Nie wypada, po prostu nie można powiedzieć: picie kawy, podlewanie kwiatów, dotyk papieru. Ale czy na pewno? W mojej głowie pojawiła się lawina rzeczy, które dają mi radość i zaraz się nimi podzieliłam. Na co mój Mąż stwierdził: „o kurcze, Ty naprawdę robisz to codziennie!” Będę Cię mocno namawiać: Ty też stwórz sobie taką listę małych radości i codziennie sprawiaj sobie przyjemność.
Oda do radości
Kiedy na świecie pojawiła się Ola okazało się, że jakoś tak w planie dnia nie ma miejsca na długie sesje z książką w wannie. Ani (to z innych powodów, ale jednak) nie ma grzanego wina z deską serów co piątek. Ani serialu na zawołanie czy kaprysu kupienia „czipsików”. (Taki ze mnie koneser życia :D) Dziecko zmieniło bardzo dużo w mojej codzienności. I to prawda, że pojawia się dużo wyrzeczeń, ale też rodzic zaczyna funkcjonować w inny sposób. Zaczyna chwytać w locie te pojedyncze, krótkie chwile i czerpać z nich maksimum radości. (Kto wie jak cudnie smakuje ten ostatni łyk kawy dopity w pośpiechu?) Nie musisz być jednak rodzicem by poczuć to, co ja. Wszyscy mamy napięte grafiki i staramy się poświęcać czas na swoje pasje. Bywają jednak dość stresujące okresy w naszym życiu – wtedy z pomocą przyjdą nam małe radości.
Mogę z dumą powiedzieć, że zostałam optymalizatorem dnia. Nauczyłam się wciskać to, co uwielbiam gdzie się da, odpuszczając mało wartościowe, nudne rzeczy. Czy podniosło to mój poziom zadowolenia z życia? Oczywiście, o jakieś 200%. Ale wynikało to z tego, że wypracowałam sobie listę naprawdę prostych rzeczy, wplotłam je w codzienne nawyki i pamiętałam o tym, by te rzeczy robić z pełną uwagą. Picie kawy, by sobie uświadomić, że przyćmiło ją scrollowanie poczty naprawdę mija się z celem.
Jakie są moje przyjemności-radości?
PICIE KAWY (najlepiej z kawiarki) w ulubionym kubku i herbaty jaśminowej – też w ukochanym kubku. Jak się domyślasz mam na każdy napój ukochany kubek. Ale kto tak nie ma?
CZYTANIE UKOCHANYCH KSIĄŻEK: jak już pisałam we wpisie o zero waste – mam w domu bibliotekę złożoną wyłącznie z ukochanych książek i tylko do nich wracam. W ogóle uważam, że powinniśmy się otaczać przedmiotami, które lubimy, bo wtedy czerpiemy z nich prawdziwą radość. To też powód dla którego zanim kupię mojej córce jakąś zabawkę wybieram się do stacjonarnego sklepu by się jej przyjrzeć – dotyczy to większości przedmiotów, książek też. Bardzo nie lubię rozczarowania kiedy to, co zobaczyłam w sklepie internetowym wygląda na żywo inaczej. Jasne, są sytuacje, gdy nie mam wyjścia i muszę zdać się na oceny innych klientów, ale najczęściej najpierw robię przegląd na stronie a później już w realu sprawdzam rozmiar, kolory, moje odczucia co do przedmiotu. Analizuję czy będzie dobre dla dziecka przed zakupem, czy spodoba się obdarowanemu.
PISANIE i nie tylko o blogu tu mowa. Prowadzę dziennik od bardzo dawna i regularnie notuję swoje myśli, pomysły i zasłyszane, inspirujące cytaty. Słowem: wszystko, co jest dla mnie ważne i chcę zachować na dłużej. Jak mam za dużo rzeczy w głowie to notuję dla równowagi i oczyszczenia. Bardzo pomaga uwolnić umysł od natarczywych myśli.
DBANIE O ROŚLINY – a to coś przesadzę, a to sobie podleję, a to zrobię zdjęcie. Lubię mieć odrobinę zieleniny w domu. I nie będę kryć, że jest to bardzo ciekawe, bo „ręki” do roślin nabrałam z czasem. Moja mama zawsze ratowała wszelkie badylki (bo roślinami tego nazwać nie można) i z czasem uświadomiłam sobie, że wszystko czego potrzeba to UWAGA i trochę czasu, którą im poświęcimy. Pamiętanie o nich to często najważniejszy składnik właściwej pielęgnacji.
ROBIENIE ZDJĘĆ. Sprawia mi to ogromną przyjemność chociaż nie jestem w tym szczególnie dobra. Kocham piękne widoki i każda wycieczka wiąże się dla mnie z chłonięciem oczami natury, ciekawej architektury, “atmosfery” miejsca. Zawsze je uwieczniam, by później w domu odtworzyć klimat wspomnień. I chociaż nigdy bym siebie o to nie podejrzewała to potrafię przeglądać zdjęcia godzinami…
PLANOWANIE W BULLET JOURNAL. To tutaj trzymam swoją listę życzeń i lubię w wolnej chwili do niej zajrzeć żeby obmyślić, które marzenie zrealizować jako następne. Regularnie spisuje w niej też pomysły na edukacyjne zabawki dla Oli i nietypowe prezenty dla Męża.
SZYBKIE SPRZĄTANKO – czyli układam książki na półce, przecieram blaty, segreguję cienkopisy. Lubię sobie sprzątnąć – ale nie chodzi mi tu o ogarnięcie całego mieszkania, tylko przyjemność jaka płynie ze sprzątania niewielkiej przestrzeni. Kocham myć okna… Serio. Nie ma dla mnie nic bardziej relaksującego niż uprzątnięcie plam po dłoniach Oli na lustrze. Nie muszą być na błysk, ale czyste wnoszą jakąś nowość do mojego życia. Moja przyjaciółka uwielbia zapach przetartych pastą do drewna mebli.
UPIEC COŚ ;) Kto śledzi mojego instagrama ten wie, że często w relacjach wrzucam swoje wypieki. Uwielbiam testować nowe przepisy. Kiedy przeprowadziliśmy się do Wielkiej Brytanii postanowiłam piec chociaż raz w tygodniu. Czasami posiłkuję się ciastami z torebki (zależy od czasu), ale bardzo często robię z tego wydarzenie rodzinne i angażuję Olę do mieszania, ugniatania, zalewania formy i dekorowania. Wychodzi naprawdę różnie, ale domu pachnącego ciastem nie da się podrobić.
POPATRZEĆ NA ZDJĘCIA GALAKTYK LUB NOCNE NIEBO. Jak byłam dzieckiem byłam zafascynowana astronomią. Ale nie na tyle by się jej uczyć a… oglądać. Do dziś uwielbiam patrzeć na piękne rzeczy. Moim niespełnionym JESZCZE marzeniem jest posiadanie teleskopu i obserwowanie przy jego pomocy gwiazd. Nie będę kryć: bardzo chcę zarazić Olę tą pasją i podglądam jak wyglądają dziecięce teleskopy lub inne astronomiczne zabawki. To już nie te czasy, że kosztowały one kosmiczne sumy. Z powodzeniem możesz porównać sobie ceny w SMYKU.
Tak samo jak patrzeć na galaktyki lubię oglądać NIEZWYKŁE ZJAWISKA NATURY. Wielki Kanion, rafa koralowa, lodowce… – wystarczy wpisać na Pintereście. Doskonale wiem, że dużo tych zdjęć w necie jest mocno udoskonalonych w programach graficznych, ale na żywo też robią wrażenie, więc mi to jakoś szczególnie nie przeszkadza. W dodatku mobilizuje mnie to do opracowywania nowych celów podróży. Mam folder z docelowymi miejscami, które czekają na realizację. Wierz mi, że sam proces planowania z wyprzedzeniem pozwala zacząć cieszyć się z podróży jeszcze przed spakowaniem walizek.
ZAŁOŻYĆ CIEPŁE SKARPETKI, takie świeżo zdjęte w kaloryfera albo ciepły sweter wyciągnięty z pralki (tak! Odkryłam opcję suszenia w pralce, więc pranie wychodzi cieplutkie, szczególnie zimą :D). W ogóle uważam, że to, co na siebie wkładamy jest ważne. Uwielbiam nosić wygodne ubrania – mam oczywiście swój ukochany zestaw, w którym czuję się sobą i noszę aż do „starcia”. Ola również. Nie jestem fanką kombinowania z zakupami. Mam sprawdzone miejsca z dobrze dopasowaną rozmiarówką i po prostu tam zamawiam większość rzeczy.
ZJEŚĆ COŚ PYSZNEGO (i chociaż ograniczyłam liczbę słodyczy do minimum to nie umiem się oprzeć babeczce z owocami!). Dość często rozpieszczam się jedzeniem i nie zawsze są to słodycze. Uwielbiam zjeść tortillę z warzywami, risotto z grzybami, pyszną zupę krem z cukinii. Jestem koneserką dobrego jedzenia, co moja córka ewidentnie odziedziczyła po mnie ;)
W ostatnich tygodniach zakochałam się w olejkach zapachowych i świeczkach. Zapalam sobie je w specjalnym kominku i cieszę cudownym aromatem. Jak to przecudnie pachnie! Najlepszy zakup ostatnich tygodni!
NAŁOŻYĆ SOBIE NA TWARZ MASECZKĘ albo wmasować w nią krem. Lubię też ładnie pachnące balsamy do ciała i rozgrzewające turbospalacze – które co prawda tłuszczu nie usuwają, ale pozostawiają to fajne uczucie ciepła na ciele. Czas dbania o siebie, troski o swoje ciało to takie małe nawyki, których nie można pominąć w swojej codzienności.
Włączyć sobie ULUBIONĄ PLAYLISTĘ NA YOUTUBE i śpiewać na głos piosenki. Mam bardzo energetyczną składankę, która zawsze dodaje mi kopa do działania. Jak jest późno – tak jak teraz, gdy piszę ten wpis – i nie mogę zrobić sobie kawy to odpalam tą playlistę. Momentalnie się budzę. Kiedy mam gorszy dzień i nie wszystko układa się po mojej myśli ratuje swój nastrój muzyką.
WRACAĆ do ulubionych komedii romantycznych. Dumę i uprzedzenie widziałam chyba z 10 razy! UWIELBIAM. Ale jestem tym typem, który może oglądać ulubione rzeczy na okrągło. Jak się okazało: mój Mąż też :D To, co sprawdzone, dobrze nam się kojarzy i wywołuje ciepłe wspomnienia, jak np. Love Actually w okresie świątecznym. I jest to swego rodzaju tradycja.
CZYTAĆ KSIĄŻKI Z PIĘKNYMI ILUSTRACJAMI. To rzecz na którą nie zwracałam wcześniej uwagi. Liczył się dla mnie tylko druk (wygodny w szybkim czytaniu), nie patrzyłam jakoś długo ani na okładkę ani na ilustracje (chociaż zdarzały się i piękne pozycje, tylko nie to było dla mnie istotne przy wyborze książki). To się zmieniło od kiedy mam dziecko. Wchodzę do księgarni (nawet sama, w drodze z zakupów – co też jest dla mnie przyjemnością samą w sobie) i zaglądam pomiędzy znane regały, przerzucam nieśpiesznie kartki i w głowie odnotowuję kolejne pozycje do kupienia. Od czasu do czasu sprawdzam czy są jakieś promocje online i staram się robić zakupy z wyprzedzeniem by nie obciążać swojego portfela.
Moja codzienność wypełniona jest takimi drobnymi radościami.
Właśnie te najmniejsze rzeczy dają najwięcej przyjemności i są wspaniałym sposobem na odreagowanie stresu. Oczywiście obcowanie z naturą, odwiedzanie nowych miejsc czy sam spacer również do nich należą, ale najwięcej przyjemności czerpię ze zmysłów: z dotyku kartki, ze smaku kawy, z aromatu świecy czy ciasta, z odgłosu muzyki. Prostych, naprawdę cieszących mnie rzeczy.
Które z nich masz na swojej liście? A które dopiero dodasz?